2.12.08

Imko u źródeł Wisły.


„Pewnego pogodnego poranku, uzbrojony i zaprowiantowany Imko wraz ze swoim towarzyszem wybrał się w dłuższą podróż.
Szałas dobrze zamknął i zatarasował drzewem i kamieniami.
Szedł w górę rzeki. Minął doliny: Dziechcińską i Kopydła – i trzymając się ciągle lewego brzegu Wisły ujrzał z przeciwległej strony dolinę Gościejowską i Malinki.
Odtąd wszedł w nieznane sobie zupełnie okolice.
Po lewej stronie przesuwały się wysokie góry, pokryte ciemnymi lasami, przeważnie jodłowymi i świerkowymi. Niżej, w wąskiej dolinie, szumiała Wisła znaczenie już zwężona. Imko kroczył w cienistych lasach po pochyłościach miejscami łagodnych, ale też miejscami tak stromych, że musiał stąpać z całą zręcznością, ażeby nie spaść ze skał lub nie ześliznąć się po suchych szpilkach drzew w głęboko pod nim huczącą rzekę.
Tak doszedł do miejsca, gdzie Wisła rozdziela się na dwie rzeczki. Nie wiedział, która z nich jest właściwą Wisłą.
Zastanawiając się nad wyborem kierunku dalszej drogi, aby dojść do samych źródeł Wisły, zbadał rozłożony przed nim krajobraz.
Zobaczył najprzód dwie zupełnie równe sobie rzeki. Jedna z płynęła od południa, schowana między spadzistymi brzegami wysokich gór, pokrytych lasami. Były to góry: Beskidem z jednej, a Czarny z drugiej strony.
Od wschodu szeleściła druga rzeka w dolinie również między wysokimi górami. Od północy była góra Cieków, a od południa znowu góra Czarny. Pod tą ostatnią, jak dwie siostry łączyły się dwie Wisły w jedną wspólną rzekę, uciekającą daleko na dół.
Imko znajdując się w cieniu drzew naprzeciw miejsca, gdzie łączą się obie Wisły, zachwycał się pięknością krajobrazu. Światła i cienie rażącym kontrastem odróżniały się od siebie, nadając krajobrazowi cechę tajemniczości.
Patrząc na obie Wisły, Imkowi zdawało się, że każda ma inne zabarwienie. Jedna, płynąc od południa w zagłębieniu, w zupełnym cieniu, była prawie czarna i zachowała swoją barwę także po połączeniu się ze swoją siostrą, bo do połowy wspólna Wisła była również zakryta cieniem. Druga za to Wisła, w pełnym oświetleniu słonecznym, jaśniała jak świecąca srebrzysta smuga.
Jak dziwaczna jest Wisła w swoim biegu, tak też dziwaczna jest u swoich źródeł. Nie zadowala się jednym źródłem, musi ich mieć niezliczoną ilość. Nie łączy się zaraz w jedną rzekę, lecz dzieli się na dwie oddzielne grupy. Z tych jedna spływa ku północy, a druga ku południowi, jakby dwie zwaśnione siostry, każda w inną, wręcz przeciwną stronę chciałaby dążyć do morza, jedna od północnego, a druga od południowego.
Dziwactwo jeszcze i w tym się objawia, że jedna grupa źródeł wytryskuje spod skały jak kryształ czysta i rzuca się z niesłychaną szybkością w przepaść. Początku zaś drugiej grupy wcale źródłami nazwać nie można, bo wysącza się z czarnych moczarów, w mroku ciemnych lasów i małymi, z początku leniwie poruszającymi się strumyczkami ciemnej barwy zbiera się w jeden potok.”

Bogumił Hoff, Imko Wisełka, Katowice 1958, str. 55-57

1 komentarz:

Dziadu z lasu pisze...

Piękna przypowieść. O wodzie jest i w ogóle...