Podczas gdy słońce nie zdążyło się jeszcze na dobre rozbudzić, my już spakowani i gotowi do drogi czekaliśmy na stopa w kierunku Kielc.
Przez godzinę nikt nie nadjeżdżał, mieliśmy więc sporo czasu na omówienie dnia wczorajszego i próbę interpretacji dziwnych zdarzeń i historii napotkanych po drodze. Lekko poirytowani oczekiwaniem, udaliśmy się na pobliski przystanek. Mieliśmy szczęście- najbliższy autobus, a raczej autokar odjeżdżał za 15 minut.
Droga do źródła Chodelki mile nas zaskoczyła. Niesłychane- żadnych problemów komunikacyjnych, dziwnych ludzi na drodze i wszystkich dotychczasowych kłopotów. Pociąg z Kielc do Lublina odjechał zgodnie z planem, później przesiedliśmy się do autobusu w kierunku Kraśnika. Musieliśmy tylko uważać aby wysiąść gdzieś na wysokości Ryczywołu. Kierowca okazał się na tyle uprzejmy, że obudził nas w odpowiednim momencie. Krótki spacer i...
I gdyby nie nagły chwilowy opad śniegu...
...który zaskoczył nas niczym zima polskich drogowców, znacznie utrudniając drogę powrotną, wspominalibyśmy zatrzymanie Chodelki jako sympatyczny wypad rekreacyjny.
30.12.08
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz