16.12.08

Zatrzymanie źródeł Brdy i Wdy.

Tuż po zatkaniu źródła Wierzycy, gdy tylko pierwsze emocje opadły, pozbieraliśmy nasze manatki i ruszyliśmy z Imkiem Wisełką pod pachą z powrotem ku Wieżycy-miastu. Mieliśmy jeszcze kilka minut do odjazdu pociągu, które spędziliśmy szwendając się po stacji kolejowej. Osobówka do Kościerzyny ruszyła nie wiedzieć czemu z 5 minutowym poślizgiem, także na miejscu byliśmy o 13:05. Na obiad udaliśmy się do Ratuszowej, gdzie jak wieść niesie jedzenie jest przednie. Niestety, oprócz tradycyjnych schabowych niewiele było pozycji w menu co też wpłynęło na nasze morale nienajlepiej, jako że oboje raczej unikamy mięs. Po nienajlepszym obiedzie, postanowiliśmy że najlepiej będzie jak na chwilę się rozdzielimy. Ja poszedłem szukać skansenu parowozów na Targowej, od dziecka pociągała mnie kolej. Monika z kolei udała się podziwiać Cudowny Obraz Matki Boskiej Kościerskiej. Spotkaliśmy się już podbudowani i w lepszych nastrojach i ruszyliśmy na wylotówkę, żeby złapać stopa w kierunku Miastka.




Dzień zaczął się tak dobrze, od sukcesu przy źródle. Teraz nie szło nam już tak wspaniale. Ruch w stronę Miastka był właściwie żaden, więc zmieniliśmy nasz kierunek na Bytów. Udało nam się zabrać z kierowcą jadącym do Suchorza, nadłożyliśmy trochę drogi, ale czekanie na zimnie było już na tyle drażniące, że musieliśmy się na coś zdecydować. W Suchorzu było już lepiej i po kilkunastu minutach złapaliśmy stopa do Miastka.
Na miejscu dowiedzieliśmy się, jak trafić nad Jezioro Smołowe i ruszyliśmy na wschód. O ile z Jeziorem nie było problemu, to znalezienie źródła zajęło nam chwilę, co z resztą widać na relacji wideo.



Gdy tylko wykonaliśmy tę część naszej misji, dziarskim krokiem pomaszerowaliśmy z powrotem do Miastka i znów ustawiliśmy się na strategicznych autostopowych pozycjach, trzymając kartkę z kolejnym celem – Osławą Dąbrową. Czekaliśmy na okazję około pół godziny, ale za to podróż była ciekawa – jechaliśmy z dwójką studentów historii z Węgier. Co to byli za ludzie! Ci zwariowani pasjonaci zasypali nas całą serią opowieści na temat Pojezierza Bytowskiego, gdzieniegdzie wplatając węgierskie słowa, co sprawiło że byliśmy jeszcze bardziej pogubieni. Dowiedzieliśmy się w każdym razie, że Osława Dąbrowa w 1932 roku nosiła nazwę Rudolfswalde. Ufff….

Jezioro Krążono znaleźliśmy bez trudu, podobnie samo źródło. Szybka akcja i byliśmy gotowi do drogi powrotnej. Zabrał nas kierowca furgonetki wiozący jakieś bliżej niezidentyfikowane sprzęty do swojego gospodarstwa. Do Kościerzyny dojechaliśmy około 19 i na dworcu z lekkim niepokojem spostrzegliśmy, że ostatni pociąg do Gdyni odjechał o 17.11. Byliśmy już zdrowo podłamani perspektywą noclegu w Kościerzynie, gdy nagle naszym oczom ukazały się busy prywatnego przewoźnika kursujące do Gdyni.




Udało się!

Brak komentarzy: